poniedziałek, 23 kwietnia 2012

Jak sobie radzić, gdy nie można wpłynąć na zmianę decyzji w życiu


Jak sobie radzić, gdy nie można wpłynąć na zmianę decyzji w życiu.

Myślę tak sobie, że gdyby ktoś mi zadał pytanie , gdzie i kiedy tak naprawdę życie ułożyło się tak ja sobie to zaplanowałam to marny byłby wynik tego testu. To takie proste zaplanować sobie dzień. Jak i kiedy tak naprawdę potrafimy wszystko zrealizować to okazuje się najczęściej  w życiu. Ile frustracji i ile  niezdecydowania kosztuje nas każdy zawód, lub to że ktoś postąpił wobec nas inaczej niż byśmy sobie tego życzyli.  Ile razy pragniemy nagiąć  coś po swojemu tak aby nasze było na wierzchu. Tak sobie myślę czasami, że to nasze planowanie bierze po prostu często w tak zwany łeb.
I co mamy z tym fantem w takim układzie począć? Czy nie warto byłoby coś w tym kierunku zrobić, że by po prostu odbywało się wszystko bez większych zgrzytów z sobą samym, a jeśli się da to i z ze swoim środowiskiem. Załóżmy sobie pewne ćwiczenie  na  tak zwany system reagowania na niepowodzenia w tym kierunku. Polegałby on na tym, aby każdy z  pierwszym lepszym swoim planem  poleciał na tak zwany zwiad. Zwiadem nazywajmy sobie na ten przykład pewną pracę, w której planujemy, to co mamy zrobić dnia na przykład dzisiejszego. Zaplanowaliśmy ,że chcielibyśmy iść do sklepu, a potem zrobić obiad, w późniejszym czasie pójść  na spacer, a potem jakiś film.  I co z tego nam wychodzi. Idziemy do sklepu  a tam brakuje nam towaru o którym marzyliśmy na dzisiejszy obiadek, idziemy więc do następnego – jest- bingo. Robimy obiad – a czas leci .
Zjadamy – nawet nam smakuje - humor się poprawia – jak polak najedzony to szczęśliwy.
Po chwili miniaturowej sjesty udajemy się na spacer. Spotykamy kolegę z pracy i mowa jest o małych konfliktach w robocie . Trochę się zaogniliśmy tym słuchaniem, czasami przytakujemy, potem jeszcze się trochę zdenerwowaliśmy, a potem  trochę posprzeczaliśmy ze spotkanym delikwentem  z naszej robocianej paczki. Wracamy do domu powiedzmy sobie już miej szczęśliwi, niż to miało być w zamyśle. No cóż został nam film, czy mamy w ogóle na niego ochotę – oto pytanie, ale przypuśćmy, że tak, że obejrzymy sobie jakiś  przypuśćmy romans-komediowy filmik tak na rozluźnienie. Film okazuje się trochę śmieszny trochę głupawy – i znowu mały afront . I tak z tego naszego pięknie zaplanowanego dnia niewiele udało nam się zrealizować. I co mamy sobie w ogóle o tym wszystkim myśleć. Czy mogliśmy coś zrobić inaczej niż  tak żeby było piękniej? Czy w ogóle coś od nas zależało? Chyba niewiele. Tak więc zostaje nam zupełny spontan, tak do końca tak się też nie da. Cóż więc radzić. Jest pewna metoda, aby ułatwić sobie życie może nie jest taka prosta do osiągnięcia od razu, ale jest bardzo uniwersalna.
Wymaga ona jednak małego zaangażowania w życiu duchowym, nawet nie tak religijnym, co bardziej wewnętrznym. Jasne życie duchowe, aby go osiągnąć potrzebuje się karmić pewną pobożnością . Dbałością o nasze relacje z drugim człowiekiem, to też jest przejaw naszej pobożności może najbardziej odzwierciedlający nasze wnętrze . Ale jak się do tego zabrać. Wydaje mi się trzeba sięgnąć do źródła czyli  Pisma Świętego. A tam jest cały komplet wiedzy, jak żyć, aby nie pogubić się w tym życiu. Reszty dokonuje Bóg. Tak by się wydawało, to takie proste – przeczytać Biblię i już spawa zakończona. – NIE i jeszcze raz NIE! Tu jest dopiero początek. Kiedy już zapoznaliśmy się z założeniami swoimi, to czas wcielić, to w życie. Czy tak od razu dochodzi się do stanu gdzie jesteśmy gotowi nadstawić drugi policzek? I to tak, aby w nas nie powodował gniewu, oburzenia, czy nawet wielkiego smutku – fajnie  - nie? Leją nas, a my się  nie smucimy- to taka nasza droga do świętości. Ale naprawdę jest  ok.  – po prostu łatwiej i piękniej się żyje. I nie jest to przejaw żadnej naszej ignorancji, ale takiego stanu życia w zgodzie z samym sobą, gdzie pośrednikiem wszelkiego naszego pokoju jest Jezus. I nie ma się co oszukiwać innej drogi nie ma jak tylko w jedności, albo w dążności do tej jedności z Panem Bogiem. Ale odstąpiliśmy trochę od tematu. Więc cóż, czy ta nasza mała pobożność zaprowadzi nas do umiejętności planowania tak żeby nam nagle wszystko wychodziło? To jest droga, a tajemnicą która kryje się za tym naszym  mile spędzonym czasem jest tak naprawdę w Jezusie i jedności z nim. On naprawdę potrafi poradzić sobie i z naszymi zakupami i kolegą z pracy a już na pewno z naszym humorem . Czy On który wszczepił w ę naszą naturę potrzebę życia duchowego, pragnienie wyciszenia się i zajrzenia gdzieś głębiej niż sięga nasz wzrok czyli do swego serca nie może na przykład wziąć sobie pewnego kawałka naszego życia i z nim zrobić coś po swojemu tak aby nas mile zaskoczyć efektami SWOJEJ pracy w naszym sercu? Czy jak nam się wydaje nie może ten, który zaplanował z góry dla nas coś najpiękniejszego wtrącić swoje pięć groszy, żeby wyratować nas z nie lada opresji, w które pakujemy się na własne zawołanie?
Chyba jest takie małe coś, co się  nazywa pakietem uniwersalnym jeśli chodzi o kontakt z Jezusem. Wydaje mi się, że polega on na życiu w pewnej harmonii z samym sobą czyli naturą na bazie, której ułożył nam życie Bóg. Cóż w dzisiejszych czasach trudno wsłuchać się w rytm własnego serduszka, bardziej polegamy na wiadomościach medialnych niż na prawach natury. A i te wiadomości są wielce zafałszowane. Czy nie najlepszym źródłem wiadomości jest właśnie własne serce do którego możemy zaprosić Jezusa? On wie najlepiej, co i jak powinniśmy jeść, jak się leczyć, co w życiu robić i o pracę dla nas najlepszą potrafi się zatroszczyć. Trzeba dać sobie jednak czas na dojście do tej jedności z Bogiem. Niemowie, że to łatwa droga, ale ile rozgoryczeń potrafi nam zaoszczędzić. Potrzeba przejść jednak pewnego rodzaju oczyszczenie. Jest to konieczne, aby serce było kanałem myśli tylko myśli samego Boga, aby to on mógł przez nas działać w naszych często prozaicznych czynnościach.
I zaręczam, że życie staje się o wiele prostsze, a nawet piękniejsze, dochodzimy do tego, nawet, a codzienność staje się o wiele pogodniejsza, rzeczy, które zwykle wykonujemy z pewnego rodzaju niechęcią potrafią stać się naszą radością. To jest droga dla każdego, nie tylko dla wybranych. Dla każdego. Dla chorego, dla zdrowego, dla mnie i dla Ciebie.
Mam jednak pewnego rodzaju uwagę z tego, co sama zauważyłam. Bóg lubi pewnego rodzaju intymność w relacjach z nami. Chyba każdy przyjaciel lub,i gdy dochowuje  się z nim pewnych tajemnic. Nie mówię – trzeba wspiąć na pewnego rodzaju drogę samotności w  podążaniu ta drogą, aby osiągnąć ową jedność z Jezusem. I to jest ten heroizm na który trzeba się zdobyć, co nie jest łatwe. Bo ciągłe pomijanie w rozmowach wymieniania naszych zasług, tego na przykład ile to dokonaliśmy, ile się na modliliśmy, jak i ile pracy wykonaliśmy nie jest takie proste. Mówimy lub po prostu się tłumaczymy tym, że każdy potrzebuje pewnego rodzaju akceptacji, musi się wygadać, aby mu było lżej. I oto chodzi. Jezus po darowuje Siebie. To wszystko, to są zasady ewangeliczne. Bóg pragnie być po prostu jedynym powiernikiem. Ktoś może mi zarzucić tezę, że można stać się odludkiem. A przecież jest tyle tak pięknych tematów na które można rozmawiać. Nie tylko pogoda...
Przebojowym tematem numer jeden są nasze choroby, często opowiadamy o nich, jak by to miało nas uzdrowić, rozumiem u pani doktor, ale wystarczy często wyjść na ulicę trudno oprzeć się wrażeniu, że nie jest się w przychodni lekarskiej. Nasze rozmowy odzwierciedlają często, to czym żyjemy, co nas pochłania. Czy nie warto było by po prostu wyjść na spacer nawet samemu jeśli nie mamy z kim i po prostu pozachwycać się pięknem nieba, drzew, przyrody w ogóle  i o tym porozmawiać ze swoim najpiękniejszym powiernikiem Jezusem. Jezus nie musi być naszą jedynie skrzynką naszych skarg i zażaleń, może być kimś kogo się podziwia na przykład w pięknie przyrody.  Gdzie się człowiek nie ruszy tam jest do życia, jeśli ma być ono  naszą piękną przygodą, a nie tylko wegetacją, w którą z dnia na dzień zanurzamy się w narzekanie, potrzebny Bóg. Gdy mowa o  Bogu wzdrygamy się na myśl długotrwałych modlitw, w ciągu których myślimy o  problemach dnia codziennego, które nas nudzą, na które nie mamy często czasu lub siły. Tak przy najmniej twierdzimy. Modlitwą niech będzie twoja praca wykonana w radości serca, nie na pokaz, również bez wiecznie powtarzanego – to dla Jezusa – nie – po prostu   z potrzeby serca – niech to stanie się naszą naturą, to co myślimy sobie w ciągu tej naszej cichej i radosnej krzątaniny. To jest możliwe, wszystko zależy od naszego nastawienia. Ten system pracy pozwoli nam pozbyć się naszych ciągłych frustracji. I jeśli chcesz wejść na drogę zmian przygotuj się na pracę nad sobą bez tego nic się nie osiąga. To taka szkoła. Nic nie osiąga się bez systematyczności, Życie to nie totolotek, że w ciągu jednej chwili zdobywamy nagle wszystko o czym marzymy, na co przyszła nam nagle chęć. Pracą, chociaż na początku trudną, możemy wygrać życie, które trwa dosyć długo. Ta praca nad sobą może stać się naszą druga naturą. Wtedy nasze plany są zgodne z planami Boga. A te często się realizują. Dodam tylko tyle, że Pan Bóg nie jest po to, aby Go tylko grzecznie odwiedzić w czasie niedzielnej Mszy św., ale po to, aby prowadzić nas przez życie.

wtorek, 10 kwietnia 2012

Do przodu

Do przodu , bo tam podwyżka.
Do przodu hej do przodu bo awansik leci, coś dzieje się w firmie, interes się kręci. Kręci się on kręci dopóki jest fala wspinać się nam trzeba aby nie zawalić szansy dla naszych dzieci, że skończą studia o profilu zarządzania i zaniosą bilecik do firm wielu, z wnioskiem o pracę.
Awansik, awansik cóżeś ty za pan, jak z tobą rozmawiać kiedy tobie dam trzeba wielu o kolorze zielonym, płaskim i z jakimś orzełkiem, Waszyngtonem lub innym wizerunkiem. Co by służyły ambitnie i z niemałą dumą, żeś tak wspaniały , rozkosznym i takim choć trudnym to jednak grzechu wartym. Awansiku mały cóżeś ty za pan skoro na ciebie leci nieskończona ilość pań,, o droga podwyżko partnerko nieodzowna swego pana ileż panów już zwiodłaś swoim blaskiem kiepskim i za jaką cenę. Ciekawe jak tam pani pana awansowanego się czuła gdy męża nie było, a tu dzieci płaczą, zakupy też zrobić trzeba. Iluż pięknych bezrobotnych panów o panno o licu podwyżki czekało ze smacznym obiadkiem na swoją wybrankę całego życia, czyli żoneczkę. Jasne wszystko jest ważne w życiu nawet ambicje, stawiają człowieka w pionie szczególnie te spełnione., ale pytanie, czy za wszelką cenę. Czy to takie trudne, czy aż muszę pisać?. Wydaje mi się to tematem bardzo jałowym, tyle wspaniałych romansów i filmów powstało o parterach, w związkach małżeńskich, no i pracy, czy aż trzeba buzie sobie tym wycierać powtarzaniem życiowych niuansów?. Toż to do pohaftowania jest tego na ekranach telewizyjnych. Tylko szkopuł w tym, że ty winę tylko w kim innym widzisz. Wiesz to żałosne zachwycać się tym pięknem, które rozwija się na ekranach telewizorów, lub kina podczas gdy ty, zżymasz się w kłopocie jak zonie, małżonkowi powiedzieć pa na dobranoc, bo właśnie się z nim pokłóciłaś. Tak jakbyś wszedł w stereotyp reklam, najadasz się czymś czego w ustach nie miałeś, to po prostu jakbyś jadał śniadanie na ekranie. Wiesz, ale właściwie coś mi świta , coś czego nie zauważyłam prawie  w żadnych filmach, a cóż dopiero w życiu. Myślę o Panu Bogu, że On mógłby Cię zastąpić w tej sferze negocjatora?. Jak to, cóż to przecie Pan Bóg będzie gadał z moją żoną? Z moim mężem? Skoro ty nie potrafisz?  Czemu by nie poczytać w tym względzie co Pan Bóg miał do powiedzenia nam obu i tobie i twej, twemu życiowemu partnerowi, partnerce. Myślisz zaraz pewnie zechce, żebyś zaraz poszedł, poszła do Kościoła, albo się wyspowiadała, albo Różaniec święty zmówiła, zmówił, to owszem też ale, gdy dojrzejecie do tej decyzji, gdy te pragnienia z Waszych serc wypływać będą. A teraz to Panu Bogu zależy abyście się wreszcie dogadali, abyście na siebie naprawdę jak w narzeczeństwie z miłością spoglądali. Bo Bóg jest miłością, niczym mniej, i niczym więcej, a w miłości wszystko się zawiera. I wiecie co, też priorytety ustalili, czy najpierw ambicje, często niezaspokojone, bo wygórowane, bo ciągle wam mała, czy też liczyć się ma w waszym życiu rodzina , a zobaczycie, że nowy blask i inne życie wam zaświta, powiedziałabym miej Chore, a bardziej zdrowe., pełna ludzkich uczuć. Wiesz o czym myślę o tej nagonce w twojej firmie na podwyżkę i awans po trupach. Ach niech, niech  nie zapomnę wspomnieć o kolegach, koleżankach i podwładnych w waszych pracach zawodowych. To dopiero utrapienie z tymi ludźmi w robocie, czy oni nie rozumieją moich wszechwładnych zdolności ? pytasz, nie rozumieją moich racji? – pytasz. Nie rozumieją moich wciąż rosnących potrzeb – bo przecież rodzina? – pytasz! Czyś człowieku nie z kości i skóry, ale z gliny przez Boga stworzony człowieku nie postradał zmysłów? Czy nie zapędziłeś się w jakiś ślepy zagonik w tej uprawie roli bez konsultacji z szefem , mówię jak się domyślasz nie o twoim kierowniku, lecz WŁAŚNIE o Panu Bogu? Czyż by na pewno człowiek z gliny powstał? Boże co ona plecie. Boże to ty mnie stworzyłeś – niedomiary – to taki mądry jesteś- skąd ty tak umiesz – gdzie się nauczyłeś – to może ja też takie studia skończę. I wiesz co wtedy zrobię? Może się nauczę jak z człowieka małpę zrobić? Ale w istocie czy to takie trudne? Zapytaj siebie ile razy padły te słowa z Twoich ust pod adresem ludzi z którymi przebywasz?. To ty już jesteś chyba Panem Bogiem , bo taki majstersztyk Ci się doskonale udał. No może niech zejdę z Ciebie i pogrążę się w głębokich myślach o Stwórcy naszym. Jak to w pracy muszą być też i założenia. Więc załóżmy sobie, że w istocie Pan Bóg jest Stwórcą i w rzeczywistości nas stworzył. Pomyślmy cóż by On mógł nam poradzić jak do dialogu naszego z całym światem doprowadzić. No dobrze Ty już czytelniku byłeś panem Bogiem, teraz ja się w Niego zabawię. Tak więc słuchaj Izraelu Pan Bóg jest wielki., a dlaczego, bo kocha wszystkich, nie zważa na twoje małe, tanie krętactwa, kombinacje, to, że za niego się podszywasz na przykład ustanawiając prawa o zabijaniu chociażby niewinnych dzieci w łonie matki, lub robieniu tabletek z płodów nienarodzonych dzieci. Apro pos jakby ci tak dzisiaj ktoś zwykłą łyżką od herbaty nogi wydłubywał z korpusu, albo bez znieczulenia w mózgu grzebał, chyba miał byś się z pyszna – ale to tylko taka moja mała dygresja – po prostu tak sobie wyobrażam łyżeczkowanie – dla niezorientowanych – aborcję – a po polsku jeszcze ładniej – usuwanie dzieci. A dlaczego to robisz – jeszcze mi taka myśl przychodzi do głowy, bo przecież kariera leci.
I wiesz co, Pan Bóg Zna Cię lepiej i wszystkie Twoje gierki. A mimo to tak Cię kocha, tak ,że oddał za Ciebie Zycie, ale na tym nie koniec zależy mu na tym, żebyś sobie wreszcie ułożył życie. Ciekawe jak? Skoro wszystko inaczej wychodzi niż Ty sobie to wymyślasz. Wiesz dlaczego? To proste. Po prostu Go nie pytasz jak do tego wszystkiego o czym marzysz dojść. Bo co? Myślisz, że Ci zabierze dobry samochód, albo do zakonu każe Cię zamknąć?. Bo co? Nie będziesz mógł się kochać ze swoją żoną lub żonie ze swoim mężem. Ciekawe to jak mają dzieci się rodzić, żeby ród ludzki nie zaginął? Bo co? Myślisz sobie będę miej zarabiał, bo Jezus kojarzy mi się z ubóstwem w Nazarecie? Bo co kochać się nie mogę, a nuż urodzi się lub pocznie dziecko i co ja z tym fantem zrobię, może mój partner odejdzie ode mnie, a przecież Jezus mówi żeby nie stosować antykoncepcji. Kiepską masz wizje Swojego Boga. Czy w ogóle zastanawiałeś się co to za gość ten Jezus, czy tylko Go od razu Potępiłeś, potempiłaś, że tylko Ci na drodze Twojego szczęścia staje. Wiesz. Czas chyba najwyższy żebyś zajrzał do Nowego Testamentu. Pismo Święte da Ci odpowiedź na wszystkie Twoje pytania. Ja nie jestem omnibusem, nie będę się próbowała wpasować w rolę Pana Boga. A teraz powiem Ci dlaczego. Bo każdy człowiek jest zupełnie inny. Pan Bóg nie posługiwał się żadnym schematem stwarzając człowieka. Każda sytuacja jest inna  i wymaga indywidualnego podejścia do sprawy. A takie ma tylko Pan Bóg . Pytanie. Jak sobie pogadać z Panem Bogiem- jak czytasz? Przecie mówię przez wejście w dialog z Nim osobiście, nie prze jakiś proroków, wróżki, jasnowidzów, szamanów lub jakichś innych stworków myślących, że złapali Pana Boga za nogę. Wejście osobiste we wnętrzu własnego serca w dialog z Bogiem to najtańsza, najbardziej osobista, najbardziej poufała rozmowa przez analizowanie słów zawartych w Piśmie Świętym. To tak, żeby było współcześnie, nic bez reklamy obejść się nie może, to niech i tak będzie. A jeśli  chodzi o twoją chorą ambicję, to nie bój się zapewniam Cię Pan Bóg nie każe ci zwalniać stanowiska. Tylko może zauważyć, że nie jesteś sam w robocie, a świat nie kręci się tylko w okół Ciebie – inni też są ludźmi czasami może nawet lepszymi od Ciebie. Tylko miej mówią. No cóż może dosyć tego mojego miamlenia. Teraz Ty sobie pogadaj tyle tylko, że z Jezusem a nie z pracownikiem słabszym od Ciebie, na którym lubisz sobie ulżyć. Do zobaczenia – nie- do usłyszenia- Jezus.  
                                                                                                  


sobota, 31 marca 2012

Słońce


     Słońce

Spójrz na słońce kiedy mocno świeci. Co widzisz jasny, pełen blasku, światła obiekt, który gdy zamkniesz oczy świeci dalej. Nagle cóż chmury oblekają ten duży i świetlisty krąg. Stopniowo w twoich oczach gaśnie ten blask. Poezja, poezja, i jeszcze raz poezja. Takie to piękne, że aż nam z powszechniało. Proszę nie myśl sobie, że teraz ci będę prawić kazania o poezji już wyrosłam z tego, to zbyt naiwne. Ty też tak uważasz prawda? A ja właśnie, że nie! Tylko warto zastanowić się jak ją zinterpretować. Tak myślę. Oto moja propozycja. Uwaga teraz powiem co autor miał na myśli. Powiedzmy, że słońcem jesteś Ty dziewczyno. Pięknie świecisz , jesteś czysta jak łza, jak łza dziewczęca, która po tobie często leci, kiedy Ci kłam zadają w oczy. Kto spojrzy na Ciebie już ma obraz anioła, co nigdy nie spełnił żadnego przestępstwa wykraczającego przykazaniu piękna. Nagle chmura się pojawia i cóż się dzieje. Przypuśćmy, że chmura to złorzeczenie, które na Ciebie spadło. Co mam na myśli.? Już piszę. Mianowicie to, ze ktoś sprawił Ci hańbę. To znaczy to, że ktoś cię skrzywdził na przykład i zostawił plamę, na Tobie piękna dziewczyno. A może dałaś się zwieść po prostu złudzeniu pięknego życia w twojej fantazji co mówi Ci pozwól sobie więcej i więcej na co Ci się tylko podoba. Chmura potrafi przyćmić blask twojej dziewiczej twarzy. Jakiej? Pytasz. Odpowiadam – dziewiczej. Czy ty w ogóle wiesz co znaczy mieć skarb nad skarby w swojej piersi.. Czystość, dziewictwo i piękno? No dobrze pójdźmy dalej. Ten co spogląda na Ciebie i widzi Ciebie tak piękna to przypuśćmy Twój chłopak. Patrzy i widzi co się z Tobą piękna dziewczyną dzieje. Gdy ronisz łzę dziewiczą jesteś przeurocza. Lecz gdy tylko spodnie ta zasłona niewinności blask przymiera. Potem może być tylko już następna, potem następna, a potem jeszcze raz następna dziewczyna. Dlaczego tak się dzieje, kto mi powie? Sama nie wiem. Lecz mi się mym jak zwykle skromnym zdaniem wydaje, że już po prostu spowszedniałaś chłopakowi, któremu się sprzedałaś. A chłopiec, cóż biedne chłopięcie, ulżyć sobie musiał więc się poddał sobie? Czy tobie próżne dziewczę?  Dlaczego tak piszę, bo mam chimerę. Też jestem próżnym dziewczęciem. I cóż pomoże Ci złorzeczenie mi, jeśli tylko Ci prawdę w twarz powiem. Czy nie lepiej by Ci było gdybyś rachunek sumienia sobie zorganizowała w własnym sercu może ? Nie na forum szkoły lub zakładu pracy. Dlaczego tak uważam. Zaraz Ci wytłumaczę. Po prostu mi się tak podoba, gdy zgoda z sumieniem idzie w parze z Twoją zgodą z samą sobą, czyli z Bożym prawem. Słoneczko me piękne powiedz mi przecie kto jest najpróżniejszy w świecie. Co powiesz mi słonko w swojej wiośnie , a mianowicie to że każdy z nas dokładnie jest taki sam pusty dopóki go nie pochwyci Jezus na zapusty. Zapusty to inaczej nie co innego jak tylko chwila kiedy Ci się wydaje że zjadłeś, zjadłaś wszystkie twe rozumy. Zapusty to także są tak ważne jak chwile kiedy wszystkie pączki  przed środą popielcową zjadłeś bez rozwagi, aby nakarmić swe próżne ciało. Powiedz mi powiedz me ciało próżne coś w noc wigilijną widziało, czy żłobek maleńki  czy kieliszek wódki? A może w dzień zmartwychwstania Pańskiego twe puste talerze bez Wielkanocnej kiełbasy. Lecz słoneczko ma więcej do powiedzenia, a mianowicie to jeszcze, że jego pięknym mianem ochrzczono legowisko niewiast płonnych, pełnych nadziei na spełnienie pożądliwości ciała. Cóż za ironia losu, a mianowicie taka, że oba zjawiska niewinność i zdrada ( Jezusowych zasad)  tak samo się nazywa. No dobrze teraz z innej beczki o zasadach świątecznych wam , Ci powiem  a dobrze Ci będzie kiedy sobie je uświadomisz dobrze, że najlepiej w świecie jest zaangażować się w sprawy Boże , na ile sił Ci  nie zbraknie. Dlaczego Cię o to proszę? Abyś uniknął śmierci duszy. Kiedy to już fasada wszelkiej przyzwoitości się kruszy. Kiedy serce zamiera i nic nie czuje, prócz  żądzy wszelkiej w swej małej duszy. Ach duszo moja cóż żeś ty za jedna. To podwaliny małego człowieka., którą dał Bóg tobie, abyś kontakt trzymała ze stwórcą człowieczym, który ulepił Cię z gliny mój ty próżny Panie, po czym kobietę z jego tęsknoty. Nie wierzysz pewnie, no pewnie, bo i po co? Lepiej sobie wmówić, że to igraszka człowieka, który naprzeciw wszystkiemu z małpy się przemienił, już prawie w bóstwo bardziej niż w człowieka. Bo mu się doprawdy w głowie przewraca bardziej niż ustawa przewiduje. A i ustawy temu też sprzyjają aby na przykład zabijać niewinne dzieci. Powiesz sobie bzdury pleciesz?  A co nie mogę? Mamy wolność słowa przecież. A czemu to czytasz w końcu, może Cię sumienie gryzie, że czegoś zaniedbałeś. A powiedź w końcu czemu nie wyrzuciłeś do tej pory tego łachmana, którego czytasz? Bo może Cię kręci coś z Jezusowej wiary? A może po prostu jesteś zwyczajnie ciekawy świata ufoludków, którzy się poddali starodawnej, archaicznej wierze, która sobie uważa, że ma prawo rządzić tobą i twoim nienarodzonym dzieciem proszę pani i proszę pana. Ciekawość to pierwszy stopień nie do piekła, jak głosi polskie przysłowie, lecz do niebieskich bram w tym wypadku , bo powiem tobie, że jak przeczytasz parę stroniczek tych prac, to Ci się wyda, że może odgadłeś sens istnienia człowieczego. A dlaczego tak pysznie o sobie myślę? Nie nic, ja tylko się nauczyłam trochę na tym świecie, pochwalić się przecież Trochę muszę, bo aż się duszę, że mnie nikt nie dostrzega. Jak to dostrzec trzeba, ale drugiego człowieka, a nie samemu morały prawić jaki to jestem wspaniały. Ja też tak uważam. A co nie mogę? Wreszcie się wygadam, bo przez całe życie nikt mnie nie słuchał. Wiesz wierny słuchaczu, czytelniku, lub komputerowcu, jak dojrzejesz do tego , żeby coś zmienić w swoim życiu to mi, nie mi, Jezusowi powiesz, że miał rację. Tylko nie sprzeczaj się z Jezusem, a wiesz dlaczego, bo szef ma zawsze rację. Wróćmy jednak do sedna naszej wspólnej pracy. A mianowicie czystości. Co Ci chcę powiedzieć piękna niewiasto, i piękny panie, że pewnie się stanie to co Jezus zapowiedział w Ewangelii, że w pewnym momencie przyjdzie na ten świat. Pomyśl sobie co byś zrobił gdyby ten cud dzisiaj miał nastąpić? Czy nie zlinczował byś przypadkiem kogoś niewinnego. O kim mówię, właśnie Jego. Za to co naopowiadał przed wieki, przykazań bez lika, których nakazują się i teraz trzymać klechty. Co to ma wspólnego z moim przewodnim tematem, a mianowicie czystością, a mianowicie to tylko, że daliśmy się wkręcić, i wymanewrować w niezłe maliny z tą pychą wszechświatową. No cóż prosisz zapewne o uściślenie tak pięknego wyznania?. Już spieszę aby Ci odpowiadać. To zarozumiałość nasza, że wszystko wiemy najlepiej, że mamy zawsze rację, że świat się  wokół naszej osi kręci, że to wszystko nasze, że mamy prawo do manipulowania życiem każdego, że można by było mnożyć, ale powiem Ci dlaczego, bo pycha nas zjadła. Doprawdy uwierz w to bardzo, że słoneczko to piękna planeta, i niech sobie świeci niczym twoja twarz pięknie, niczym pomada, niczym czekolada co na stoliku przed Tobą leży, tylko sięgnąć po nią. No cóż wypadało by oddać głos czasami Bogu, ale jak to zrobić gdy Bóg cicho w swoim niebie siedzi i pewnie nie odzywa się do nikogo nigdy, bo ma problemy  poważne ze słuchem a co dopiero z gadaniem do kogokolwiek a co dopiero do Ciebie i do mnie. Proszę Cię robaczku mały aby Cię poskładały te myśli tysiące w piękny komplecik Jezusowych fantazji. Jezusowych fantazji, tysiące.

                                                                                         Beata Kret

niedziela, 5 lutego 2012

Maski


Maski, ile twarzy tyle charakterów. Co tu zrobić abym to był zawsze Ja.

Piszę  o różnych pozach człowieka. Jest to wiedza bardzo powszechna i wiadoma każdemu, że nasze pozerstwo sprawia, że nie jesteśmy sobą, że gramy, ukrywając naszą naturę.
A właściwie gdzie jest granica pomiędzy nami tacy jacy jesteśmy naprawdę a tym co stwarzamy grając osobę którą nie jesteśmy. Zastanawiam się czasem czy przypadkiem nie lepiej byłoby być tą osobą z maską. Tylko jak to zrobić aby to było autentyczne. Myślę sobie, że tak naprawdę całe życie stwarzamy swój wizerunek. Najpierw wobec siebie samego, a gdy to nam przypadnie do gustu to publikujemy ten nasz obraz w życiu. Swój wizerunek tworzymy w zależności od potrzeb, czyli środowiska w którym pracujemy, pracy, którą wykonujemy, rodziny, ludzi, wśród których żyjemy.
Czy to jacy jesteśmy nie wynika często z tego jakimi siebie tak naprawdę widzimy. Zaraz to wytłumaczę. Gdy jesteśmy na spotkaniu służbowym, wśród osób wysoko postawionych gdzie załóżmy toczą się losy firmy, a może i nasze (ewentualnie mały awansik), to co wtedy robimy, albo próbujemy wkupić się w łaski decydujących o nas i wtedy jesteśmy serdeczni, mili, a jednocześnie robimy co do nas należy, a więc walczymy jak tygrys próbując zawojować  na zebraniu tak aby się pokazać z dobrej i konstruktywnej strony. Albo osuwamy się na dalszy plan, siedząc cicho jak mysz pod miotłą. I co z tego. Czy tak nie zachowujemy się w życiu naprawdę. Czy to nie staję się częścią naszej życiowej gry. Atak albo angielskie wyjście.        W pracy nie możemy sobie pozwolić na marzenia, jest tempo, chaos, pracujemy też często w ruchu angażując się pełną mocą w powierzone nam zadanie. Często walczymy o swoje, o awans, o podwyżkę, o jakąś pozycję w pracy. To nadaję nam późniejszy rys w życiu. 
Walczymy w życiu z mężem o dominacje w domu, kto ma decydować o finansach, kto ma odebrać dziecko z przedszkola . Tu odwracamy sytuację, chcemy robić jak najmniej, zdejmujemy tę naszą maskę pracowitości, tu znowu walczymy o swoje, ale nie zaszczyty tylko prawa, prawa do odpoczynku, prawa do wychowania dziecka, walczymy, aby nasze było zawsze na wierzchu.
Myślę, że aby maski miały wymiar ludzki, to znaczy taki, który nie zafałszuje zupełnego obrazu siebie potrzebna jest szczerość. Zacznijmy od szczerości wobec samej, samego siebie. O co chodzi? Rzecz w tym, że aby spojrzeć sobie szczerze w lusterko trzeba spojrzeć prawdzie w oczy. Czy na przykład moje zachowanie nie jest dwulicowe. Co innego myślę, co innego robię, a jeszcze co innego mówię. Jasne, co byłoby gdybyśmy zawsze mówili to co myślimy, byłby nie lada bałagan. Taka nasza mała demokracja w naszym życiu. Myślę, że takie spojrzenie prawdzie w oczy jak to nazwaliśmy mogło by sprawić parę konstruktywnych myśli a w konsekwencji może zdobylibyśmy się i na działanie. Mówię tu o takim kreowaniu swojej wizji siebie która była by autentyczna, nie stwarzała pozorów, ale jednocześnie była w harmonii z sobą samym i prawami ewangelicznymi. Tylko te prawa zapewniają pełną szczerość, tylko te zasady kreują człowieka, który może spojrzeć sobie w twarz i powiedzieć sobie powiedziałem prawdę i ona tylko może zagwarantować mi, że w dłuższej perspektywie będę miał pokuj na duszy. Tylko stwarzanie takiej siebie może sprawić, że możliwe będzie życie bez kłamstwa i fałszu. Prawda jest szczególnie ulubionym prymatem młodzieży, pełnych ideałów, zapału pełnego wyidealizowanych wartości. Mówi się często, że za prawdę trzema umieć płacić. Nikt nie mówi o przewrotach. Chodzi o życie, o codzienność. To nie jest droga też dla osób, które są leniwe lub po prostu wygodne. Aby stworzyć swój wizerunek, który byłby odbiciem naszego prawdziwego ja trzeba nie lada pracy. Mówiąc prawdziwego ja myślę o tym co wszczepił Bóg w moją psychikę. Nie posądzasz myślę Boga o małoduszność a ni o to że ci czegoś poskąpił. Może talentów?  Myślę, że  to jest też sprawa wychowania siebie samego, trzeba wiedzieć czego się chce. Prawda jest zawsze jedna. I na imię jej Bóg.
Tylko On może nas doprowadzić do pełnej jedności z samym , samą sobą. Tylko na drodze pracy a może bardziej współpracy znajdziemy to czemu na imię prawda. Pytasz może jak herod cóż to jest prawda? To ja ci przedstawię własną wizję prawdy, ty zastanów się czy czegoś byś nie zmienił a może tylko dodał. Prawda brzmi jak życie, to wszystko co się faktycznie dzieje, pomijając twoje mrzonki, nadzieje, zafałszowane kombinacje, to są po prostu fakty. Nie roszady które maja sprawić, że dostaniesz podwyżkę, ale fakt że za trzy miesiące stracisz prace, nie twoja wizja dziecka które dostaje piątki , ale fakt, że twoje dziecko ledwo co sobie radzi z fizyki i matematyki. Nie nazywa się prawdą  co sobie wyobrażasz o pewnej sytuacji, to nawet nie plotki chociaż one poszły w obieg, ale stan faktyczny danej sytuacji. prawda to w  końcu też i to do jakiego życia byłeś zmuszony chociaż marzyłeś o pięknych ideałach. Moim skromnym zdaniem prawda to jest też fakt uznania wyższości Boga nad sobą a także nazwijmy to Jego mocy sprawczej. Chciałoby się powiedzieć, że życie niesie tyle niespodzianek, które mogą sprawić człowiekowi ból, lub radość, że dobrze jest mieć jakąś siłę oparcia, od której się można odbić w razie różnych okoliczności. Czasami dobrze jest mieć taką odskocznie od szarej rzeczywistości, coś takiego co można znaleźć tylko na dnie swojego serca, trzeba się jednak troszeczkę wysilić i dobrze jest się w tym ćwiczyć aby tam zanurkować. Z reszta kto takiego szukania samego siebie popróbuje ten będzie za tym tęsknić, a tam można znaleźć prawdę o sobie samym. Prawdą jest też, że poznanie prawdy daje swojego rodzaju wolność, wolność po pierwsze od stwarzania pozorów, po drugie wolność w myśleniu , to znaczy może doprowadzić nas do bycia tym kim nawet sobie nie wyobrażamy, że moglibyśmy być, na przykład wyzwala w nas pokłady nazwałaby je sfery zaufania sile wyższej, czyli Bogu  co daje nam jakąś pewność życia, pewność jutra, sprawia, że nie szarpiemy się z życiem. Zresztą wszystko jest pięknie i ładnie gdy jesteśmy zdrowi i pełni sił, ale jakże kruche jest zdrowie, to i z tego należy sobie zdać sprawę. Po trzecie prawda uczy nas pewnego systemu wartości dla których warto żyć, które też sprawią, że nasze życie nabierze dla niektórych sensu w ogóle dla innych głębszego sensu życia.
Wróćmy do naszych masek. Wydaje mi się, że aby nasze życie było prawdziwe i autentyczne trzeba gdzieś ulokować swój system wartości. Nie możemy być chwiejni jak chorągiewki, bo nikt i my sami sobie nie będziemy wierzyć. Musimy być mocni wiarą jak to mówił Ojciec Święty Jan Paweł II. Niedobrze jest tez szukać po omacku, trzeba zaufania tym którzy już przeszli przez to życie. Pytanie – jak. Czym żyli, co sobą reprezentowali, na  kim się wzorowali i co po nich zostało, lub jaka pamięć o nich brzmi w naszych uszach. Niedobrze jest też uważać się za mądrzejszych od wszystkich, bo życie czasami płata figla, można zaufać osobom, które na to nie zasługują, co zdarza się, że możemy za to przypłacić w różny sposób. Naprawdę dobrze jest mieć kogoś tak uniwersalnego jak Bóg tak bezstronnego, i kogoś takiego któremu na wszystkich zależy, a jednak nie chce niczyjej krzywdy.
No cóż w ogóle trzeba podkreślić fakt, że jeśli ktoś szuka prawdy, prędzej czy później znajdzie ją. Jeśli ktoś z gruntu rzeczy lubi swoją grę może stać się nie godny zaufania. Co znaczy w ogóle przybierać maski, przepraszam, że na tym etapie pracy piszę o tym, ale wstęp pomoże nam to określić. Wydaje mi się, ź żeby wypełnić jakaś rolę w życiu trzeba mocno określić o co nam w życiu chodzi, określić cel naszego życia, które powoduje określone działanie. Później należałoby zdefiniować to czym dysponujemy, co umożliwiłoby osiągnięcie naszego celu. Jeśli choć jakąś część wagi przykładamy do Ewangelii, to dobrze jest  skonfrontować te nasze założenia z Jej zasadami, co sprawi że zapobiegniemy późniejszemu zgorzknieniu i pozwoli zachować nam spojrzenie sobie i innym w twarz. Jak w innej pracy napisałam, Bóg jest tą Osobą, która pozwoli nam nie błądzić po omacku. Tak więc, zaglądamy w swoje głębokie serduszka i pytamy Pana Boga czy założenia odpowiadają jeszcze planom Boga  wobec nas, jeśli wszystko gra to jesteśmy na drodze życia w prawdzie. A jeśli nie jesteśmy osobami, które potrzebują głębszego spojrzenia w siebie i powiedzenia sobie tak dziś spełniłem dobrze swój obowiązek wobec życia to zaczynam grać. Cała definicja takiego manipulowania sobą a i przy okazji innymi  to właśnie słowo gra. Chciałoby się powiedzieć jakie to proste, ale tak nie jest.
I jeśli tylko zapragniemy udawać kogoś kim nie jesteśmy dobrze jest rozważyć w swoim sercu jak byśmy się czuli gdyby ktoś wobec nas tak właśnie się zachowywał, czy nie mielibyśmy wrażenia, że wystrychnięto nas na dudka? Ale to nie wszystko. Rzecz w tym, żeby nasze postępowanie nie kłóciło się w swej naturze z prawami natury właśnie. Czy myślisz drogi czytelniku, że tak sobie piszę, po to tylko aby zapełnić trochę kartek? Chciałbym Cię przy okazji sprowokować do zastanowienia się nad tym co to jest natura? A mianowicie jest to wszystko jakim utworzył daną rzecz Bóg. Jeśli sprawił, że pod sercem droga dziewczyno, lub kobieto nosisz dziecko to nie po to abyś je zabijała, jeśli dał ci pewną myśl, że jeśli weźmiesz pigułkę antykoncepcyjną to możesz wywołać chorobę swojego przyszłego dziecka, to po prostu nie używaj jej. Jeśli Bóg stworzył Cię człowiekiem a nie bezrozumną istotą i możesz korzystać z różnych metod naturalnych regulowania swoją  płodnością to jej używaj. Co Ci z tego, że gdy się w końcu zdecydujesz to urodzisz dziecko i będziesz super kochającą mamusią, jeśli wcześniej zabiłaś jedno albo więcej dzieci. Ta sama sytuacja dotyka mężczyzn, którzy często mają wpływ na decyzje partnerki.  
Jest wydaje mi się pewna granica naszego stwarzania pozorów. Jest coś co może zirytować najcierpliwszych, a mianowicie udawanie lub opowiadanie o sobie samym hymnów pochwalnych, gdy tymczasem jest się po prostu zwykłym tanim samochwałą. Ta samoreklama jest naciąganiem łatwowiernych słuchaczy na niezły kłam. Takie wizualizowanie własnej postaci to nic innego jak kupowanie sobie wielbicieli za cenę własnej godności , której się sprzeniewierzamy. Czy można sobie pozwolić na takie postępowanie gdy chcemy stworzyć swój prawdziwy obraz. Czy nie tępi się chrześcijan za to, że mówią jedno a czynią co innego. Tak jest i w tym wypadku. Po prostu czyń co masz robić a nie opowiadaj o tym co robisz.  O kojarzy mi się ze staroszlachecka butą. Co jeszcze można by pow4iedzieć o maskach które sobie przybieramy, a mianowicie i to, że są to pozy które przybierają ludzie nie mający własnej określonej osobowości, które na karby swojego zafałszowanego obrazu lub swoich manipulacji drugim człowiekiem składają swoje postępowanie.
Trzeba wiele zapatrzenia w ewangeliczne prawdy aby nabyć nazwijmy to pewnego uniwersalizmu życiowego, czyli takiej postawy ,która będzie zgodna z życiowym credo czyli ewangelią i warunkami w których przyszło nam żyć. Jest w życiu taki moment kiedy człowiek potrzebuje zatrzymać się nad swoim życiem i zastanowić nad tym czego dokonał, co było jego udziałem, co osiągnął. I to w zależności od tego w jakiej będzie kondycji, mówię tu o stanie psychofizycznym taka będzie jago samoocena. Myślę tu o stanie tego co nazywa się duszą, czy będzie umiał bez zakłamania i obłudy, zafałszowywania pewnych kryteriów spojrzeć sobie w oczy. Powiedzieć na przykład tu i tu postąpiłem nie etycznie nie uwzględniając zasad ludzkich funkcjonowania w społeczeństwie. A już na pewno spojrzenie na siebie z perspektywy Ewangelii szeroko i głęboko pojmowanej, dające cały i wymagany w takim rachunku sumienia obraz samego siebie na przestrzeni całego życia. Takie małe podsumowanie może być początkiem do  wdrożenia pewnych zmian w naszym życiu. Pójdźmy dalej, czy takie zdanie sobie sprawy z fałszu który wkradł się w nasze życie rodzi w nas postanowienie zmian, myślę tu o zmianach na lepsze, czy też powoduje w nas pobudzenie stanu naszych nerwów, gdyż jak to zwykle twierdzimy w wielu wypadkach w których oczywiście mieliśmy rację,  nie przyznano nam jej, a w ogóle wiele razy nas tez skrzywdzono nie wiedzieć czemu. Często dzieje się nie bez małego udziału naszego nieprzemyślanego postępowania. Takim znamiennym przykładem jest rozwód małżonków. Każda ze stron twierdzi, ze to nie z jego winy tak się stało lub dzieje, że konieczne jest rozstanie. Pomyślmy ile miej byłoby rozwodów gdyby oboje małżonkowie ze sobą po prostu rozmawiali bez pretensji, ale z jakimś ładunkiem wyjścia naprzeciw w wolą rozstrzygnięcia problemów, które w momencie nie rozwiązywania   ich stopniowo i regularnie, oczywiście z wdrażaniem nowych uzgodnień w życie, narastają. Nie możemy zakończyć sprawy na pięknej rozmowie, nawet jeśli udało nam się przeprowadzić w miarę pokojowych warunkach. Warunkiem, który sprawi poprawę w naszym życiu i to trwałą jest zmiana naszego postępowania. Mały kompromisik, który sprawi złagodzenie punktów zapalnych. I tym sposobem wracamy do punku wyjścia. Nasza praca nad sobą jest po prostu konieczna jeśli chcemy dobrze funkcjonować w społeczeństwie a już na pewno w najmniejszej jej komórce czyli rodzinie. Tak więc nie zostaje nam nic innego jak zanurzenie się w siebie aby poszukać prawdy.

                                                                                         Beata Kret

piątek, 3 lutego 2012

Marcheweczki


Marcheweczki
Biedroneczki są w kropeczki a Marcheweczki w paseczki, w krążeczki i fałdeczki, a wiesz z czego z twojego przeraźliwie chudego ciałka, lub dla odmiany z tłustych wałków powstałych po coca colo, chipsach, batonach i ciastach i oczywiście fastwudach, czy tamkolwiek, jakkolwiek  czym innym. Ale Marcheweczki muszą być a jakże . moda to święta sprawa. Jakbyś nie miała rozumu swojego i nie umiała ocenić jak i co do czego i w co się ubrać można. Wiesz jesteś bardzo bystrą i inteligentna dziewczyna więc na pewno wiesz o czym będzie ta praca. Oczywiście , o marchewkach, których na rynku tak wiele. Są czerwone, bardzo zdrowe, tylko dla kogo, chyba tylko dla starych babć i to gotowane, bo zębów nie mają. Takie zgrabniutkie, bardzo cieniutkie rureczki na dnie których leżą witaminki, karotenki i barwinki czerwone i bardzo piękne. Wiesz moja piękna i zgrabna panieneczko wyglądasz jak koszyk z jeżynami a na głowie natka tylko biała z pomalowanymi włosami. Tylko pory tam brakuje, żeby w porę zdjąć z ciebie to zaklęcie chore. Wiesz malutka dziewczyneczko chora na punkcie swojej urody, jak mi Bóg miły na niebie nie widziałam takiej zarazy jak to co się wokół Ciebie rozpowszechnia. Oczy wymalowane jak światła odblaskowe, albo jak znak ostrzegawczy, uwago choroba pychy i ułudy, że to pomaga aby być szczęśliwszą. No dobrze teraz zejdę trochę z ciebie. Opowiem Ci o kimś kto myśli sobie w tym względzie, takich  rzeczy niedługo nie będzie, bo zdejmie Ci łuski z oczu i wskoczysz do wanny i wyjdziesz y niej piękna i naturalna tak jak On Cię stworzył. Wiesz jest taki ktoś kto sobie z Tobą i twoją chorobą poradzi.  Taki mały ktosiek, a ma na imię Jezus. Kur…. Kto? Do colery? Kto? o kim ona gada? Jakiś pacan co się w Kościele skrada do ust wielu, i jeszcze manipuluje twym portfelem , twoim rodzicom 5 złotych co niedziela zabiera i jeszcze jakaś głupia kolęda, o! księżulek znowu na samochód nowy, lepszy zbiera., a mi tu brakuje na szlugasa, pilniczek plastikowy i sztuczne paznokcie.
A rureczki Ci w tyłeczek chyba nie weszły dobrze, ach gdyby nie ta pogoda wyskoczyła byś w samych majtkach, żeby jeszcze całych, a to ogolonych jak twoje nogi wydepilowane. Bóg miał nie po kolei w głowie dając jakieś włosy na nogach i pod pachami. Wiesz ogol sobie i na głowie to będą przynajmniej wiedziały że jesteś chora na zdrowie. Toż to grozi rakiem takie depilowanie nóg, rakiem skóry piękna ma panieneczko, żebyś tak dbała o zdrowe odżywianie jak o swój blady tyłek aby kręcił się jak w młynie koło obrotowe co uwodzi wodę aby mąkę dało. Tylko czy z tej twojej mąki chleb będzie jaki czy raczej chłopców i mężczyźni dziadków westchnień jęki i żon i matek które nie mogą utrzymać małżeństwa. Bo mężowi ktoś tyłkiem zakręcił. Włosy na nogach Ci przeszkadzają a głupota w głowie która Ci przewodzi to już jej w ogólnie nie zauważasz?. Jeszcze szpileczki na nodze i jak wieża aifla wyglądasz , może mnie do cyrku na wybieg wezmą-myślisz sobie. Toż to cyrk światowy na tym wybiegu szkoda, że Ci jeszcze na nosie zagrać nie każą, ale dla sławy, dla pieniędzy i temu porwać byś się dała. Wiesz mam w nosie co ty tam sobie teraz o mnie myślisz. Znam dokładnie twój rozumek i twoje słownictwo. Po prostu nie spodziewam się rzeczy zbyt wielu po tobie, spróbuj, coś bardziej oryginalnego bo spowszedniała ta tendencja jednostajna, jest z tobą po prostu coraz gorzej. A te rureczki to sobie spraw jako pidżama na nocleg. Bo wiesz co za grosz wstydu nie masz. Pewnie głupia i zacofana krowa jestem . Tyle tylko, że wiem jak się nazywam . Jestem dzieckiem Boga a nie diabelstwa jakiegoś co sobie wyciera imieniem Jezusowym swoje brudne choć tak świecące usta. Mieniące się czerwieniami niczym kref Boga. Różami niby cierń co rani Twojego stworzyciela. Bo tak naprawdę prochem jesteś i w proch się obrócisz jeśli  nie przestaniesz zachowywać się jak kto? Zgadnij. To słowo z Twoich ust nie schodzi. Nazywacie się nim miedzy sobą nawzajem  z życzliwością i przyjaźnią. Ot taki slang młodzieżowy. Bardzo przyjazny dla otoczenia. Tak się wkomponował w świecie. Już się Bogu po prostu przejadło słuchać Cię bez przerwy, tak mi się wydaje i sobie postanowił zaopiekować się Tobą bez Twojego zezwolenia
Wiesz daj sobie na spocznij z tymi wszystkimi dodatkami, mam na myśli wygląd i jedzenie. Zacznij jeść jak człowiek a Bóg Ci pobłogosławi i zajmie się Twoją dietą , tylko czasami westchnij i powiedź Boże z myślą o nim a nie o tym o czym myślisz zwykle wymawiając Jego-Boga imię. Wiesz co jest piękne w Tobie Twoja świeżość gdy o Nim myślisz. Jakkolwiek, kiedy zadajesz pytania do Niego. Kiedy pytasz gdzie jesteś Boże i prosisz zajmij się mną bo ja już nie wiem dawno jak życie Boże wygląda.  Wiesz On chętnie przez okienko ze swego Kościoła spojrzy na Ciebie bo tęskni strasznie za swym Stworzeniem, i kocha Cię pokornie i lubi gdy Ty choć tak zbrukana grzechem uśmiechniesz się do Niego. Jest jak poranek wiosenny tak słoneczny i tak święty, pełen rosy we włosach twoich nie po farbowanych, i tak zwinnych ruchach, że gdy płaczesz i znękana się pochylasz On już leci aby Cię pochwycić i postawić do pionu, aby zrealizować piękne marzenia które ma dla Ciebie. Nie o życiu w zakonie, ale w rodzinie, nie samotnie, ale w objęciach kochającego Ci męża. Dzieci uśmiechniętych i zdrowych, rodziców pewnych jutra, swej starości, i wiesz Mnie Twojego Boga , który już nie rozdziera swych szat z żalu że stworzył człowieka-tak sobie On myśli. Tak więc zapraszam Cię do adoracji Mnie dziś, zaraz we wnętrzu Twojego serca. Do zobaczenia. Do usłyszenia i do poczucia Mnie w Twym wnętrzu – to Jego marzenia.
                                                                                                                                                                    Beata Kret